Można
powiedzieć, że nic nie czuję, że nie reaguję normalnie na
otaczający świat. Jestem ćpunką, alkoholiczką i imprezowiczką.
Można
też stwierdzić, że obserwuję. Bo tylko w taki sposób można
poznać człowieka, obserwując go, gdy jest sam myśląc, że nikt
nie patrzy.
Ale
nie tylko ja to robię. On też. Dlatego dostrzegł, że ze mną jest
coś nie tak.
Szłam
ulicą, co chwilę zerkając za siebie, mimo okropnego bólu, który
powodował nudności i trudności w wykonywaniu jakichkolwiek
czynności. Potykałam się co chwilę o własne nogi i chwiałam, bo
w głowie co chwilę mi się kręciło. Pewnie dla innych
przechodniów jestem tylko pijaną nastolatką, nawet gdybym umiała
jasno myśleć, nie przejęłabym się tym. Byłam do tego
przyzwyczajona.
Jednak
teraz co chwilę rozglądałam się, by być pewną, że nikt za mną
nie idzie. Moje serce nadal biło za szybko, a mój oddech był
urwany. Próbowałam poruszać się jak najszybciej, by jak
najbardziej oddalić się od tamtego miejsca.
Masz
liczyć, suko.
Jesteś
taka sama jak twoja matka.
Zatrzymałam
się gwałtownie, bo znów mnie zemdliło. Przytrzymałam się znaku
drogowego i spróbowałam dotknąć brzucha, ale nie mogłam. On
bolał mnie najbardziej, skóra piekła mnie tak, jakby nadal była
przypalana papierosami. Zacisnęłam oczy, a kolejna porcja krwi
spłynęła mi po twarzy. Ciekawe za ile się wykrwawię.
Podobno,
gdy ludzie są w szoku, nawet z połamanymi nogami potrafią przebiec
maraton, chyba w tej chwili było tak ze mną, bo choć byłam cała
pobita, jakimś cudem przeszłam już połowę drogi do domu.
W
głowie miałam cały czas jego głos. Krew huczała mi w uszach,
zagłuszając wszystko oprócz jego głosu. Bałam się. Nie, ja
byłam przerażona. Nadal czułam jego oddech na własnej skórze,
ciosy, które mi zadał. Byłam w zbyt wielkim szoku, by uzmysłowić
sobie, co tak naprawdę mi zrobił. Słyszałam tylko jego głosu.
Wytarłam
rękawem bluzy nos, pozostawiając na nim ślady krwi. Nie mogłam
stwierdzić, co tak naprawdę mi krwawi, bo chyba cała byłam we
krwi. Musiałam dotrzeć do domu, wtedy będzie dobrze. Tylko dojść
do domu, dam radę.
Moje
nogi były jak z waty i każdy kolejny krok wymagał ode mnie
większej siły, której nie posiadałam. Jednak dalej szłam, co
chwilę się zatrzymując i próbując nie wypluć własnych
wnętrzności.
Dasz
radę-Chciałam
powiedzieć, ale to przerastało moje możliwości.
Dotarłszy
do domu myślałam tylko o jednym. Może nie tylko o jednym, ale
pewna myśl była najbardziej intensywna.
Zniszczę
matkę. Bo to jej wina.
Miałam
już odejść, kiedy coś przykuło moją uwagę. Ale nie tylko moją,
bo Nathana także. Zerknęłam w stronę chłopaka, a ten zgasił
światła, oświetlające miejsce, w którym przebywał. Jeśli nie
wiedziałabym, że tam stoi, pomyślałabym, że jest to po prostu
jakieś urządzenie lub nawet go nie zauważyłabym.
Zmarszczyłam
brwi i przeniosłam wzrok na wejście, bo właśnie dźwięk
otwieranych drzwi zwrócił moją uwagę.
Zastanowiłam
się, kto o tej porze może tutaj przyjść i liczyłam na widok
Matt'a, który zniknął gdzieś, a ja nawet nie zdążyłam
dowiedzieć się gdzie dokładnie. Przejechałam dłonią po twarzy w
celu usunięcia oznak płaczu, jednak każdy głupi zauważyłby, że
płakałam.
Osoba
stała w wejściu kilka minut, co mnie trochę zaniepokoiło.
Chciałam odwrócić się w stronę Nathana, by dostać jakąś
odpowiedź, ale domyślałam się, że miał powód, by się ukryć.
Zrobiłam jeden krok w tamtą stronę, lecz nadal nie widziałam, kto
tam stoi. Po dwóch minutach ruszył się i zobaczyłam naszego
gościa. Zachłysnęłam się powietrzem, uświadamiając sobie, kto
do nas przyszedł.
Szedł
luźnym krokiem przez pomieszczenie z uśmiechem gwiazdy filmowej.
Zauważył mnie w tym samym momencie, w którym ja zobaczyłam jego
twarz.
-Naomi!-
Wydawał się zaskoczony moim widokiem, choć byłam świadoma tego,
że tak nie jest. Grał i myślał, że jestem taką idiotką, która
tego nie zauważy. Rozejrzał się po hali, a ja mimowolnie się
spięłam i miałam nadzieję, że jego oczy nie dostrzegą Nathana.
Nie miałam pojęcia dlaczego mi tak na tym zależało, po prostu nie
chciałam, by wiedział, że jest tu ktoś oprócz nas.
-Co
za miłe spotkanie, nie sądzisz?- Z każdym słowem zbliżał się
do mnie niebezpiecznie, a ja nie chcąc wzbudzać jego podejrzeń,
stałam w miejscu i nie zrobiłam nawet kroku do tyłu.
Próbowałam
sobie przypomnieć wszystko, co mówił mi Matt na temat zadawania
ciosów, ale w głowie miałam kompletną pustkę. Może z powodu
tego, co stało się kilkanaście minut później, a może dlatego,
że On tu jest.
Nie
odpowiedziałam mu, obserwowałam uważnie każdy jego ruch, by
przewidzieć, kiedy będzie chciał mnie zaatakować.
-W
szkole...- zaczął, ale zrobił małą pauzę i omiótł wzrokiem
całą moją osobę.- Wyglądasz inaczej, nieprawdaż? Zmieniłaś
się... Nie ładnie, a mówiłem...
Zacmokał
kilkakrotnie i pokręcił głową widocznie niezadowolony z mojej
zmiany. Coś utrudniało mi oddychanie, jakby napierało na moją
klatkę piersiową i uniemożliwiało dostęp tlenu.
Nie
możesz pozwolić mu wygrać. Nie tym razem, Grey.
-Nie sądzę- warknęłam
dodając do tego tyle jadu, ile byłam w stanie. Zrobiłam prawie
niezauważalny krok w tył, by zwiększyć odległość między nami.
Zaśmiał się, a ja miałam
ochotę zakryć uszy, by nie słyszeć tego dźwięku. Cicho
jęknęłam, co spowodowało kolejną porcję śmiechu.
Przechylił delikatnie głową
na prawą stronę, co miało wydać się słodkie. Nie było. Może
umiał owinąć sobie wokół palca normalną nastolatkę, ale nie
mnie. Ja przejrzałam go już na samym początku, tyle że nie
doceniłam jego możliwości i to był mój błąd.
Odległość między nami co
chwilę malała i wątpiłam, by teraz miała więcej niż dwa metry.
-Och... Naomi- westchnął
zadowolony.- Wiem o tobie wszystko.
Zacisnęłam dłonie w pięści.
-Nic o mnie nie wiesz!-
Podniosłam ton i cieszyłam się w duchu, że głos mi nie zadrżał.-
Już się ciebie nie boję, rozumiesz? Nie boję się ciebie, nic nie
możesz mi zrobić?
-Jesteś tego pewna?- Pokonał
dzielącą nas odległość, a w jego oczach pojawił się
niebezpieczny błysk.
Nie.
Stał tak blisko, że czułam
jego zapach. Ten sam, który pojawiał się w każdym śnie, a raczej
koszmarze, ten sam, który prześladował mnie od trzech lat i gdy
tylko go czułam, zaczynałam sztywnieć.
Wstrzymałam oddech, ale
patrzyłam mu w oczy pewnym siebie wzrokiem. Jego ciemnoniebieskie
oczy prześladowały mnie. Nie mogłam mu pokazać, że się boję,
choć kilkanaście minut temu czułam, jakbym przechodziła to
wszystko po raz kolejny.
Niby od niechcenia, jego palce
musnęły moje ciało, gdzie koszulka się podwinęła do góry.
Zrobiłam gwałtowny krok w tył, gula w gardle nie pozwalała mi
wydobyć z siebie ani słowa. Widział przerażenie w moich oczach i
to mu się podobało.
-A jednak moja praca nie poszła
na marne- mruknął do siebie, a potem popatrzył na mnie wkurzony.-
Pytałem o coś, to odpowiedź, mi suko!
Potrzebowałam pomocy, choć
wątpiłam by ktokolwiek mi jej udzielił. Nathan pewnie nie może
powstrzymać śmiechu, przyglądając się nam.
-Wypierdalaj- powiedziałam
szybko.
Jego oczy pociemniały. Chwilę
potem jego dłoń uderzyła mnie w twarz, a ja aż zachwiałam się
przez siłę uderzenia. Musiałam zrobić kilka kroków w tył, by
odzyskać równowagę, jednak nie czułam bólu. Tylko przerażenie,
bo wiedziałam, że jeśli nic się nie stanie, dzisiaj dojdzie do
tego, co kiedyś. A może nawet do gorszych rzeczy.
Przyłożyłam dłoń do
policzka i wpatrywałam się w podłogę, do czasu aż nie usłyszałam
dźwięku upadającego ciała. Podniosłam wzrok i zobaczyłam jak
blondyn leży na ziemi, a nad nim stoi Czarny. Dyszał głośno, a
jego dłonie były zaciśnięte w pięść. Stał do mnie tyłem,
więc nie widziałam jego twarzy, ale nie musiałam. Wiedziałam co z
nim było. Był w takim stanie, jak wtedy gdy nie chciałam dalej
ćwiczyć na ringu. Wściekłość, furia.
-Wstawaj, sukinsynie- warknął
do mężczyzny i kopnął go w brzuch, aż ten zwinął się z bólu.
Przyłożyłam dłoń do ust, by powstrzymać jęk.
McCartney chwiejąc się, powoli
podniósł się na nogi, a wtedy Czarny popchnął go na pobliską
ścianę i przytrzymał go tam.
-Jeszcze raz ją dotkniesz.-
Głos bruneta nawet mnie przeraził.- A sprawię, że będziesz
jeździł na wózku i już nigdy nikogo nie będziesz pieprzył,
zrozumiałeś?
Nie ośmieliłam się wątpić w
jego słowa, bo widząc jego obecny stan, był zdolny do wszystkiego.
Przyglądałam się temu z niemałym lękiem, ale nie o faceta, a o
Nathana. Blondyn był nauczycielem, mógł nie tylko spowodować, że
chłopak zostanie wyrzucony ze szkoły, ale także pójdzie siedzieć.
I to przeze mnie.
Czarny wymierzył kolejny cios w
jego brzuch, ponieważ nie otrzymał odpowiedzi.
-Zrozumiałeś?- powtórzył. O
ile to możliwe, dziewiętnastolatek wydawał się jeszcze bardziej
wkurwiony, choć sama nie mogłam uwierzyć, że poziom jego agresji
może dojść aż do takiego stopnia.
Patrząc na niego, dostrzegłam,
że mógł nawet zabić gościa, a przy tym zbytnio by się nie
przemęczył. Błagałam tylko w myślach, by tego nie zrobił.
Chciałam go jakoś powstrzymać, ale nie potrafiłam zrobić nawet
kroku.
Mężczyzna kiwnął lekko
głową, najprawdopodobniej nie potrafił nic powiedzieć. Nastolatek
odsunął się od niego, szepcząc coś do niego cicho, ale zbyt
cicho, bym mogła to do słyszeć. Najwyraźniej stwierdził, że to
co powie, może być zbyt brutalne dla mnie, bo McCartney wydawał
się bardziej przerażony, niż kilka sekund wcześniej. Wstał
chwiejąc się i opuścił jak najszybciej to miejsce, nawet na mnie
nie patrząc. Choć dostał to, na co zasłużył, ja nie potrafiłam
z tego powodu się cieszyć. Jakieś dziwne uczucie mówiło mi, że
mimo wszystko to nie koniec.
Zerknęłam w stronę
dziewiętnastolatka, a gdy ten zorientował się co robię, spojrzał
mi prosto w oczy, a potem ruszył w kierunku korytarza, pozostawiając
mnie samą.
Wzięłam głęboki oddech,
próbując nie myśleć o tym, co dostrzegłam w jego oczach.
Przyzwyczaiłam się do tego, że są takie puste, pozbawione uczuć,
ale czasami coś się w nich pojawia, zwłaszcza gdy jest w tym
miejscu. Lecz teraz oprócz wściekłości, która była jednym,
wielkim niedopowiedzeniem, widziałam coś innego. Ból.
Nathan z niewiadomego mi powodu,
mnie obronił. Tym samym stał się pierwszym człowiekiem, który to
zrobił. To naprawdę dziwne uczucie.
Od tamtego wydarzenia minęło
kilka dni. Przez ten czas chłopak nie pojawił się ani w szkole,
ani na siłowni. Matt wspominał, że musiał gdzieś wyjechać, może
tak było lepiej. Nie tylko dla niego, ale także dla mnie. Byłoby
to chyba trochę niezręczne, patrzeć na niego i wiedzieć, że
stanął w twojej obronie, choć wcale nie musiał. Mógł udać, że
tego nie widzi. Nie byłam dla niego kimś ważnym, więc nie miał
żadnego powodu, by mnie bronić. Jednak coś we mnie cieszyło się,
że to zrobił.
McCartney następnego dnia nie
pojawił się w szkole, ale dwa dni później już był. Nie zwracał
na mnie kompletnie uwagi, ale byłam pewna, że to chwilowe. Obiecał,
że wróci. Wrócił. Obiecał, że dokończy swojego „dzieła” i
dokończy. A ja tylko z niepokojem mogę czekać na nasze kolejne
spotkanie i być pewna, że już nie będę miała szczęścia. Bo
tamten uczynek względem mojej osoby, zapewne będzie musiał mi
starczyć na kolejne dwadzieścia lat. O ile tyle przeżyję.
Byłam szczerze zdziwiona, gdy w
piątek na pierwszej lekcji zobaczyłam Nathana w szkole.
Przypuszczałam, że nie pojawi się w tym tygodniu już w ogóle.
Stwierdziłam, że najlepiej
będzie, jeśli udamy, że nic się nie wydarzyło i będziemy żyć
tak jak przedtem, więc zamiast usiąść z chłopakiem, postanowiłam
zająć miejsce tam, gdzie tego nienawidziłam. W środkowym rzędzie.
Nadal miałam przed oczami tą
wściekłość wymalowaną na twarzy czarnowłosego, kiedy opuszczał
halę. Byłam wdzięczna, za to co zrobił, ale jednocześnie
ogarniał mnie strach, bo coś mi mówiło, że on może tak
wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie i wtedy może zrobić
krzywdę każdemu kto stanie mu na drodze.
Spojrzałam na niego i
dostrzegłam, że patrzy na mnie rozbawiony, choć próbował to
ukryć. Podniosłam prawą brew do góry zaintrygowana jego
zachowaniem.
-Znam twoją tajemnicę, Grey-
mruknął cicho oschłym tonem.
Myślicie, że w tym momencie
się przestraszyłam? Ależ skąd! To dało mi ulgę, bo on był taki
jak wcześniej i nic między nami się nie zmieniło.
-Co ty mi możesz zrobić,
Sharp?- prychnęłam i wywróciłam oczami. Ulga.
-Barbie... Dzisiaj ring.
Ojojoj.
------------------------------
Długi rozdział mi wyszedł, mam nadzieję, że długością zrekompensuję Wam poprzedni, który naprawdę był krótki.
Rozdział pozostawiam Wam w opinii i już nie mogę się doczekać, aż będę mogła je przeczytać.
Zapraszam także na Wattpad, gdzie dodaję nowszą wersję Nienawiści.
wattpad.com/user/TaMroczna
Do Napisania
*.* świetny rozdział, czekam na następny
OdpowiedzUsuńSenshi
Super rozdział. Czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieje że pojawi sie szybko, bo czekam bardzo niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńWeny ~Jo
Długi?? Żartujesz sobie, jak dla mnie jest bardzo, ale to bardzo krótki :/
OdpowiedzUsuńCo do komentarza wyżej.. Wierz mi, czytałam o 3/4 krótsze :')))
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, to słodkie że Nathan chciał ją obronić co też zrobił. Awwww<3
Zrekompensowałaś ;) Przynajmniej moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńW dalszym ciągu ciężko mi zrozumieć i ogarnąć Nathana. Ten chłopak jest okazem oryginalności. To już czternasty rozdział a ja tak naprawdę nic o nim nie wiem. jest szalenie tajemniczy i pełny sprzeczności i w pewnym sensie to jest szalenie intrygujące. Nigdy nie wiadomo, co zrobi i jak się zachowa, złość wręcz z niego wychodzi i momentami sama się boję do czego jest zdolny. Ale mimo tej twardej obudowy, w środku jest dobrym człowiekiem. Przynajmniej tak mi się wydaje. Może nie jest to książkowy przykład dobroci, ale jakoś zawsze potrafi jej pomóc gdy tego potrzenuje. Zawsze jest wtedy, gdy trzeba. Nie wiem jak on to robi, ale gdyby nie jego obecność to na pewno ta sytuacja nie skończyłaby się w ten sposób. ten nauczyciel od początku mi śmierdział! Co za facet! Mam nadzieję, że Naomi zgłosi to na policję... To przecież jedyny sposób by się od niego uwolnić!
Pozdrawiam!:*
Zrekompensowałaś, ale dla mnie to i tak za krótki rozdział! Aww *u* chce więcej!
OdpowiedzUsuńNaomi i Nathan, Nathan i Naomi... <3 Yeah! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! ^^ Ring, no będzie się działo.
Zaczynam dostrzegać, jak oryginale postacie stworzyłaś i nadal tworzysz. Już sporo rozdziałów za mną, a tak naprawdę nic nie wiem o Nathanie <3! Ani o tym Mac... Coś tam XD No i nie wiem, co się dzieje z tatą Naomi. Bardzo wielu rzeczy nie wiem i to jest super! Z niczym się nie śpieszysz, przez co bardzooooooooo intrygujesz i z niecierpliwością czeka się na następny rozdział :D. A mimo tego mojego podjarania tymi tajemnicami i tak chcę już wiedzieć wszystko XD Zawsze tak jest! Eh, nienawidzę tego stanu i jednocześnie kocham *.*
Pisz szybko NN! Nie wytrzymam, nie wytrzymam, nie wytrzymam! Dobra, wyrażę się krótko, tak samo jak na początku, stylem małego dzieciaka: NAOMI I NATHAN, NATHAN I NAOMI!!! <3 <3 <3
Dobra, to taka tam główna relacja, po tym jak przeczytałam rozdział ^^. W każdym razie czekam na nowy!
Do poczytania! ♥
Jejciu...cuudny rozdział *.* Tyle tajemnic... Mam nadzieję, że między Naomi a Nathaniel'em coś zaiskrzy, bo tego najbardziej wyczekuję ^^ Jestem meega ciekawa co będzie dalej :D Pisz szybko ! Weeny :))
OdpowiedzUsuńSuper, że rozdział trochę dłuższy niż poprzednie.
OdpowiedzUsuńNathan-BOHATER NAOMI.... <3
W pięknym stylu pokonał tego palanta.
No i już znamy część historii dziewczyny.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały (szkoda, że tak długo) i życzę duuużo weny :*
Nie ogarniam Nathana xD Jest taki tajemniczy... A ten nauczyciel był według mnie podejrzany od samego początku. Mam nadzieję że Naomi coś z tym zrobi. Pójdzie na policje najlepiej oczywiście.
OdpowiedzUsuńNaomi Nathan <3 Musi między nimi zaiskrzyć i koniec kropka XD Nie zgadzam się na inne rozwiązanie :3
Podoba mi się, że wszystkiego tak od razu nie wyjaśniasz, tylko w dalszym ciągu jest dużo niewiadomych. Trzymasz w napięciu, nie ma co ;)
Pozdrawiam :)
KOCHAM NATHANA!!! mój nowy ulubiony bohater blogowy :) chociaż właściwie to nie taki nowy, bo już wcześniej mi się podobał, ale teraz to już w ogóle jestem jego.
OdpowiedzUsuńBardzo podobało mi się to, jak obronił Naomi. Dziewczyna naprawdę była przerażona i miała wrażenie, że nawet mimo lekcji samoobrony nie poradziłaby sobie z tym facetem. Swoją drogą prawdziwy z niego skurwiel, skoro bije kobietę. Nathan postąpił wręcz bohatersko wybawiając ją z opresji. I tak trzymam za nich kciuki i bym chciała, żeby byli razem, bo stanowili by świetną parę :)
A poza tym pisz dłuższe rozdziały, bo pomysł i blog są świetne :) Wybacz, ze nie napisze bardziej ogarniętego komentarza, ale po prostu jestem wykończona a gdybym nie skomentowała dzisiaj to potem najpewniej w ogóle bym zapomniała :) Pozdrawiam :*
Świetny ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Gdyby nie Nathan to kto wie co by się stało z Naomi, ale na szczęście tam był. Mam nadzieję, że jednak ON już nie wróci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przepraszam, że tak krótko, ale jakoś nie mogę się zebrać do bardziej konstruktywnego komentarza.
Weny!
[pat-czyli-ognistowlosa]
Cudny rozdział, a końcowa wymiana zdań świetna :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Nathan stanął w obronie Noami. Już nie mogę się doczekać następnej części i dużo weny życzę.
Miłego dnia! ^^
S.
Jejku jak dobrze że Nathan tam był i jej pomógł . Mam nadzieję że ON tam się nie pojawi ale wydaje mi się że bd inaczej xD fajnia parę stanowili by Nathan z Naomi wiec może icH polaczysz ? Zapraszam do mnie na nowe rozdziały :***
OdpowiedzUsuńA więc wszystko jasne! Wyjaśniło się w tym rozdziale wiele... na przykład to, dlaczego Naomi jest od trzech lat taka, a nie inna. Dlaczego tak bardzo nienawidzi matki. Dlaczego wyobcowała się. Dlaczego nienawidzi facetów, dlaczego jest zła i nieprzyjemna dla wszystkich dookoła. I szczerze? Ja ją rozumiem. Nauczyciel... kochanek jej matki... jej korepetytor... pobił ją, chcąc na pewno zgwałcić! Wcale się nie dziwię, że nienawidzi go z całego serca. Aż dziwi mnie, że nikogo o tym nie powiadomiła... policji... Ale z drugiej strony: kto by jej uwierzył?!
OdpowiedzUsuńJednak jest coś, co mnie w tym rozdziale dziwi... dlaczego Naomi tak strasznie była zaskoczona tym, że Nathan ją obronił przed tym psycholem??? Przecież chciał dokończyć swoje "dzieło", a Nathan zareagował natychmiast po spoliczkowaniu dziewczyny! I chwała mu za to! Strach pomyśleć co by było, gdyby Naomi była na hali całkiem sama... Nathan postąpił bardzo słusznie. Nawet jeśli groziłoby to jego wywaleniem ze szkoły. Ale po końcówce domyślam się, że ten psychopata-nauczyciel McCartney nigdzie nie zgłosił o napadzie...
Coś czuję, że Nathan będzie lekiem na zranioną duszę Naomi.
Świetny rozdział, pozdrawiam ;*
Świetne ♥ Kocham ♥ Czekam ♥ Na ♥ Next ♥
OdpowiedzUsuńWeszłam przez rejestr bo zaciekawił mnie opis :) Lecę czytać ! :*
OdpowiedzUsuńhttp://artystyczny-zawrot-szczescia.blogspot.com
Nathan jest naprawdę ciężki do ogarnięcia. Taka chodząca zagadka. Zastanawia mnie fakt, dlaczego tak pomaga Naomi, szczególnie, że wcześniej raczej za sobą nie przepadali. Czyżby te wspólne treningi tak mu pomogły zbliżyć się do dziewczyny?
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne - Naomi powinna być mu wdzięczna za to, że stanął w jej obronie, nie zważając na konsekwencję jakie może ponieść za swoje zachowanie. Choć... bądź co bądź tego całego McCartney'a mogliby wyrzucić ze szkoły, gdyby się dowiedzieli jak potraktował główną bohaterkę. Mam nadzieję jednak, że mężczyzna nie będzie już zagrażał jej bezpieczeństwu i zrozumiał, że nie warto z nią zadzierać, ze względu na samą obronę Nathana. ;)
Brawo Nathan!
Ok, lecę czytać dalej. :)