sobota, 24 maja 2014

3. SECRET HER


Mów dalej, ja chętnie cię posłucham. No proszę, powiedz coś czego nie wiem. A raczej coś o czym ty nie masz pojęcia. No mów! Chcę usłyszeć kolejną zmyśloną historię o moim życiu. 
Co nagle pomysły się wypalił? Nie martw się, jest wiele osób, które znają mnie bardziej niż ja samą siebie. Na pewno powiedzą ci prawdę.
Dwanaście dni. Dokładnie tyle minęło odkąd się tutaj przeprowadziłam. Nigdy nie lubiłam matematyki, a teraz poziom mojej nienawiści przebił skale. Kilkukrotnie. 
W tym domu czuję się jak intruz. To dobrze. Przychodzę ze szkoły i przyglądam im się. Widzę jak moja matka się zmieniła. Nawet najdrobniejszy gest wykonuje już inaczej niż pół roku temu. Może dlatego, że nie musi już okłamywać ojca. Tak, tak mamusiu. Znam twoją tajemnicę. Znam ją od bardzo dawna.
Osiłek, dużo lepiej brzmi niż Matt, zazwyczaj milczy, mówi coś czasami, do mnie najwięcej. Zwłaszcza wtedy, gdy mnie opieprza.
Istna oaza spokoju... do puki nie pojawiam się ja.
Podobnie zachowuje się Nathan. Choć od akcji z matematyki widziałam go tylko raz, od razu rzuciło mi się podobieństwo.
Potem dowiedziałam się, że Czarny chodzi na siłownie do Łysola. I wszystko było już jasne.
Nowy chłopak mojej mamy prowadzi siłownie za miastem, do której wstęp pewnie mają tylko faceci podobni do Matta. Jedno jest pewne, żadna dziewczyna nie znajdzie tam zajęć z fitnessu.
Chociaż z Kate spędzam najwięcej czasu, jej najbardziej nie umiem rozgryźć. Jest dziwna, inna. Z domu wychodzi trzy razy w tygodniu. Zawsze o osiemnastej i zawsze wraca przed ósmą.
-Możesz mnie podwieźć?- stanęłam w wejściu do kuchni.
Kobieta siedziała przy stole, piła herbatę i czytała jakąś gazetę. Podniosła wzrok na mnie i zmarszczyła brwi.
-Czemu nie pojedziesz autobusem?- spytała, a ja już wiedziałam, że nici z podwózki.
Obróciłam się i opuściłam dom. Nie rozumiałam Kate. Miała swój samochód, a jeździła szkolnym autobusem. Nawet gdy wychodziła po szkole nigdy nie jeździła autem.
Nawet nie wiedziałabym, że go ma, gdybym pewnego dnia nie umierała z nudów i nie postanowiłabym zwiedzać całego domu łącznie z garażem i piwnicą, w której nie ma światła.
Nagle po drugiej stronie ulicy zobaczyłam... tatę. Stał tam i po prostu się na mnie patrzył. Sama zatrzymałam swój marsz i zaczęłam mu się przyglądać. W głowie miałam miliony pytań. Co on tu robi? Dlaczego nie odbiera moich telefonów? Dlaczego pozwolił bym mieszkała z matką?
Chciałam do niego pójść, jednak ruch uliczny mi to uniemożliwiał, a kiedy przejechał większy samochód, Jego już nie było.
Stałam tam dobre dziesięć minut wmawiając sobie, że to tylko moja wyobraźnia. To przez narkotyki, tabletki, cokolwiek.
-Masz omamy- mruknęłam do siebie i ruszyłam ponownie.
-Pani Grey jak zwykle spóźniona- powitała mnie profesorka.
Codziennie jej odpowiadałam, ale dzisiaj po prostu ją zignorowałam. Chciałam tylko zająć miejsce i przeżyć tą, oraz resztę lekcji i wrócić do domu. 
Spojrzałam na tył sali. Siedział tam, na moim miejscu, w mojej ławce. Podniósł głowę i spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam błysk zwycięstwa. Pewnie myślał, że to przez niego tak się dzisiaj zachowuję. Sądził, że przestraszyły mnie plotki na temat jego przeszłości.  Szkoda, że nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia.
Zajęłam jego poprzednie miejsce i nawet nie wyciągnęłam książek. Po prostu siedziałam i wpatrywałam się w moje dłonie. W myślach wrzeszczałam na siebie, że nie wzięłam ze sobą tabletek, które chociaż trochę by mnie uspokoiły. Wiedziałam, że gdybym powiedziała chociaż jedno słowo, wybuchnęłabym. Dlatego postanowiłam milczeć. Jeden dzień w ciszy jeszcze nikomu nie zaszkodził. 
Oprócz mnie.
Patrzyłam ma wskazówki mojego zegarka i czekałam aż skończy się lekcja. Jednak jak na złości wskazówki posuwały się wolno, leniwie. Jakby chciał zrobić mi na złość.
Czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Rozejrzałam się po sali, matematyczka była zajęta uczniem siedzącym w pierwszej ławce, a reszta coś notowała. Zatrzymałam wzrok na Nathanie, który choć udawał, że coś pisze, chwilę wcześniej patrzył na mnie. 
Pokręciłam głową i wróciłam do zegarka. Muszę znaleźć się jak najszybciej w domu. Po prostu muszę.
Do domu wróciłam jak najszybciej umiałam i od razu pobiegłam do siebie. Kate jeszcze nie było, więc bez obaw podeszłam do łóżka z zamiarem wyciągnięcia opakowania z tabletkami. Jednak pod materacem nic nie było.
Zaczęłam szybciej oddychać i nerwowo się rozglądać. Byłam pewna, że tu je zostawiłam razem z woreczkami. Lecz nie było ani jednego, ani drugiego. 
-Szukasz tego?- doszedł do mnie głos matki.
Podniosłam się z ziemi i popatrzyłam w jej stronę. Opierała się o framugę drzwi, a w dłoni trzymała pudełko z tabletkami. Na jej twarzy znajdował się uśmiech zwycięscy.
-Oddaj mi to!- wrzasnęłam podchodząc do niej.
-Naomi, uspokój się- kobieta była zirytowana. 
-Bo co?! Bo znów mnie wyślesz na odwyk bo wiem co robiłaś przez ostatnie cztery lata?!
Wiedziała, że ja wiem. Zauważyłam to po wyrazie jej twarzy. Wiedziała i dlatego wysłała mnie na pół roku do ośrodka odwykowego. Gdyby nie to, w ogóle nie interesowałoby ją czy ćpam. Przeszkadzałam jej.
-Co się dzieje?- po schodach zaczął wchodzi Osiłek.
Stanął obok matki i spojrzał na mnie oskarżycielsko.
-Nic, nic- brunetka zaczęła udawać idealną matką.- Kate powiedziała mi, że Naomi ukrywa tabletki i to.
Wskazała na torebeczki z białym proszkiem. Zacisnęłam dłonie w pięści.
 Miałam prawie osiemnaście lat, a byłam wyprana z jakichkolwiek uczuć. Nie oczekiwałam wsparcia, pomocy.  Nie czułam smutku, zawodu, radości czy szczęścia. Jedyne co mi pozostawało to złość, nienawiść, a jednocześnie obojętność.
-Twoja córka zadarła z niewłaściwym człowiekiem- warknęłam do Osiłka i wyminęłam ich, a potem zbiegłam po schodach.
-Naomi wracaj tutaj!- zawołała za mną kobieta.- Masz szlaban, nie możesz wychodzić.
-Założymy się?- odkrzyknęłam i wyszłam z domu przy okazji trzaskając drzwiami.
Nie zatrzymała mnie. Nikt za mną nie wybiegł, nie powiedział nie idź, zostań w domu. Było prawie tak samo jak prawie trzy lata temu. Wtedy gdy poznałam tajemnicę mojej matki, wtedy gdy pierwszy raz się upiłam. 
Jedyną z różnicy było to, że nie było gosposi, która wtedy powiedziała tylko uważaj na siebie.
-----------------
Co sądzicie o tym rozdziale? Podoba wam się? Czekam na wasze opinię.
Do napisania
Kolejny rozdział 01.06


sobota, 17 maja 2014

2. PRESENT SHARP...

Wychodziłam z jednego z moich więzień, gdy jakiś idiota na mnie wpadł. Tylko cudem się nie przewróciłam.
-Do cholery- podniosłam ton- Patrz jak ła...
Podniosłam wzrok i na sekundę zamilkłam. Chłopak wpatrywał się we mnie czarnymi oczami, od których bił chłód i agresja na kilometr. Twarz nie wykazywała jakichkolwiek uczuć, ale zauważyłam, że szczękę miał mocniej zaciśniętą.
Przejechałam wzrokiem po jego ciele i stwierdziłam, że ma minimum metr dziewięćdziesiąt wzrostu i pewnie każdy wieczór spędza na siłowni.Włosy miały praktycznie ten sam odcień co oczy, a jego skóra była delikatnie opalona.
-Uważaj jak chodzisz... Barbie- syknął z odrazą.
Założyłam dłonie na klatce piersiowej.
-Uważam- odwzajemniłam jego ton.- Tylko jakiś idiota na mnie wpadł.
Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
-Dziwka- mruknął wymijając mnie.
-Miło mi, jestem Naomi- odpowiedziałam z sarkazmem i ruszyłam przed siebie.
Zamykając drzwi umyślnie trzasnęłam drzwiami. Byłam wściekła i wiedziałam, że moje zachowanie zdenerwuje matkę, z czego byłabym zadowolona.
Musiałam wracać ze szkoły pieszo. PIESZO. Na wysokich obcasach.
Rzuciłam torebkę na kanapę w salonie i skierowałam się do kuchni. Matka stała tyłem do mnie i kroiła paprykę. 
-Jak było w szkole?- rzuciła mi pytające spojrzenie.
Otworzyłam szafkę, wyciągnęłam z niej kubek i wsypałam do niego dwie łyżeczki kawy.
-Po co zadajesz pytania, skoro odpowiedzi na nie cię nie interesują?- spytałam retorycznie i wlałam wrzątek do naczynia.
Wzięłam kubek i zamierzałam wyjść. Ostatnie czego chciałam to rozmowy z matką na temat szkoły. W ogóle nie miałam ochoty z nią rozmawiać, a w szczególności o więzieniu zwanym szkołą. 
Chociaż szczerze powiedziawszy tutaj też byłam w więzieniu. Już pierwszego dnia matka oznajmiła mi, że nie mogę wychodzić po ósmej. Tak, pomarzyć sobie może. 
-Naomi- jęknęła.
Z udawanym spokojem odstawiłam naczynie na stół i spojrzałam na kobietę. Pierwszy raz chciałam wyjść i się nie kłócić, ale ona chyba tego nie rozumiała.
-Co mam ci, kurwa powiedzieć, hm?!- nie wytrzymałam.- Że w szkole jest wspaniale, mam nowych przyjaciół i nic lepszego niż przeprowadzka nie mogło mnie spotkać?! Tak, to chcesz usłyszeć?!
Zielonooka patrzyła na mnie wzrokiem, który mówił sam za siebie. Ponownie ją zawiodłam, ponownie nie byłam tak dobra jak jej nowa córka. 
Jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju, to dlaczego mnie nie zostawiła. Wyraźnie psułam jej pomysł idealnej rodziny. 
-Dlaczego nie dajesz sobie pomóc?-zapytała cicho.- Robimy wszystko by ci pomóc.
-A może ja nie chcę waszej pomocy, co?! Nie chcę tej twojej idealnej rodziny, nie umiesz tego zrozumieć? Chcę do LA, do starego liceum i jak najdalej od twojego nowego faceta i jego córki. Chcę jak najdalej od ciebie- podkreśliłam ostatnie zdanie.
Odwróciłam się i opuściłam kuchnie. Moje ciało całe się trzęsło. 
Gdy weszłam do pokoju, moja idealna "siostrzyczka" już siedziała grzecznie przy książkach. Prychnęłam pod nosem i poszłam na moją stronę tego pomieszczenia. 
-Mama cię woła- skłamałam.
Blondynka spojrzała na mnie niepewnie i po chwili już jej nie było. Szybko podeszłam do łóżka i wyciągnęłam spod materaca pudełko z tabletkami. Nie chciałam by Kujonka znów widziała gdy coś zażywam. Wystarczy, że widziała jak wciągam. 
Wysypałam na dłoń kilka "cukierków" i wrzuciłam je do gardła. Wzięłam łyk wody i odchyliłam głowę do tyłu. 
Rzuciłam się na łóżko i przytuliłam do poduszki. Zastanawiałam się ile musiałabym wciągnąć by się zabić. Byłam pewna, że tyle ile mam na pewno by wystarczało. Mogłam to zrobić, ale wtedy nigdy nie dowiedziałabym się gdzie jest mój ojciec i dlaczego się do mnie nie odzywa.
Po chwili uspokojona dałam się porwać objęciom Morfeusza. 
W tej dziurze byłam już ponad tydzień. Dziewięć dni przebywając z idealną rodziną. Łysol, który naprawdę nazywał się Matt, myślał, że może zastąpić mi ojca. Rozkazywał mi jakbym była jego córką, oczywiście Kate była jego oczkiem w głowie. 
Do szkoły musiałam chodzić pieszo. Wolałam to niż towarzystwo Kate i żółtą limuzynę, w której zawsze śmierdziało.
Pokręciłam głową i weszłam do sali matematycznej. Pierwszy raz odkąd chodzę do tej szkoły nie spóźniłam się, a wręcz przeciwnie. Przyszłam wcześniej i już tego żałowałam. 
Zajęłam swoje miejsce i ostatni raz spróbowałam zadzwonić do ojca. Jakby inaczej, nie odebrał. Może zmienił numer. To było bardzo prawdopodobne, tylko dlaczego przestał się do mnie odzywać?
Wzięłam głęboki oddech i wyciągnęłam z torebki notes oraz długopis i ołówek. Przyszłam wcześniej, ale to nie oznacza, że nagle zacznę się uczyć. 
Moje rysunki zawsze budziły przerażenie w matce. A to dlatego, że nie były kolorowe i nie pokazywały radosnych chwil. Nigdy nie rysowałam gdy byłam szczęśliwa, robiłam to tylko wtedy gdy było źle. 
W pewnym momencie coś, a raczej ktoś, zasłonił mi światło. 
-Ja tu siedzę- usłyszałam niski, lekko zachrypnięty głos, który od razu poznałam. 
Dobrze pamiętałam ton jego głosu, gdy nazwał mnie Barbie. Podniosłam wzrok na niego. Był ubrany cały na czarno, a w dłoni trzymał mój długopis. 
Wzruszyłam ramionami i powróciłam do przerwanej czynności. Szkicując zastanowiłam się czy chłopak nie należy do jakieś sekty. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się to prawdą.
-Byłam tu pierwsza- fuknęłam równie chłodnym tonem co on, gdy ten nadal stał przy ławce.
Czarny pochylił się i mogłam poczuć mocny zapach jego perfum. 
-Posłuchaj panienko...
-Naomi- syknęłam poprawiając go.
Przewrócił oczami wyraźnie zirytowany.
-Każdy w tej klasie boi się chociaż do mnie odezwać, rozumiesz?- stwierdził pewnym głosem.
-Nie jestem każdy- mruknęłam ponownie mu przerywając. Czekaj, to robiło się coraz zabawniejsze.
Chłopak zacisnął dłonie w pięści. Nie wiem czy próbował się uspokoić, czy może spowodować żebym zaczęła się bać, ale byłam pewna jednego. Ani jedno, ani drugie mu nie wyszło.
-Może jak posłuchasz innych plastików to zaczniesz- oznajmił ściszonym głosem.- A teraz zabierz stąd swoją dupę, albo ci w tym pomogę.
-Grozisz czy pytasz?- podniosłam prawą brew do góry.
-Ostrzegam.
Zmarszczyłam czoło i przeniosłam wzrok na moją kartkę. Przerzuciłam ją i zaczęłam bazgrać na nowej. 
-Nathan mógłbyś usiąść?- czy się przesłyszałam, czy usłyszałam lęk w głosie profesorki?
Zaciekawiona spojrzałam nią, a ona usilnie próbowała nie patrzeć na chłopaka. Zaśmiałam się pod nosem.
-Chyba nie chcesz by matematyczka dostała zawału?- spytał.
Przeniosłam na niego wzrok.
-Nie będzie mi jej żal- ponownie wzruszyłam ramionami.
-Pożałujesz tego- szepnął i usiadł ławkę obok.
-Już nie umiem się tego doczekać- odparłam z sarkazmem jednocześnie kończąc naszą wymianę zdań.
 Nauczycielka przygląda mi się chwilę, a potem zaczęła prowadzić lekcje. 
-Radziłabym ci trzymać się z daleka od Sharp'a- usłyszałam, gdy lekcja się skończyła.
Rudowłosa dziewczyna stała przede mną i patrzyła na mnie niepewnie. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ty tak do żartów, czy on naprawdę nazywa się Ostry?- spytałam obojętnie.
Widziałam zmieszanie na jej twarzy. Pewnie nie takiej reakcji się spodziewała. Dziewczyna kiwnęła głową.
-Dobra ty mi powiesz czemu mam się trzymać od niego z daleka, potem dasz mi spokój, a ja nie wspomnę mu, że go obgadujesz, co?- zaproponowałam.
-Ja..Jasne. On był w poprawczaku podobno za zabójstwo i gwałt- szepnęła drżącym głosem.- Podobno chodzi na ustawki. Ale jak było naprawdę tego nikt nie wie.
-I to jest aż takie straszny, że wszyscy trzęsą dupą ze strachu, gdy tylko się pojawia?- ci ludzie coraz bardziej mnie zaskakiwali. 
Tak, ona znów była zdziwiona moją reakcją. Pokręciłam głową i nie żegnając się odeszłam. Ciekawe jakby zareagowali, gdyby dowiedzieli się prawdy o mnie.
Westchnęłam ciężko. Nie, nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. 
 --------------------
 No to Nathan pojawił się. Jak wam podoba się jego osoba? I ogólnie co sądzicie o rozdziale?
Czekam na wasze opinie.
Do napisania.

PS. Kolejny rozdział ukarzę się 24.05. lub 25.05.

niedziela, 11 maja 2014

1. NEW SCHOOL, NEW FAMILY... NEW LIFE?

Niezbyt przejmując się spóźnieniem, szłam powolnym krokiem w kierunku sali trzysta jeden, w której miałam mieć... Tak w ogóle, co kogo to interesuje? I tak nie zamierzam pobyć w tej szkole dłużej niż miesiąc, więc wszystko jedno co teraz mam.
Byłam wściekła i szkołę miałam szczerze w czterech literach. Przez matkę i tę jej nową rodzinę właśnie spóźniłam się na lekcje, bo musiała sprzedać mój kochany samochód. 
Może jeszcze miałam jeździć szkolnym autobusem, hm? Nie doczekanie.
Nawet nie zdążyłam się dobrze pomalować, bo muszę dzielić łazienkę z typową kujonką i szarą myszką. No gorzej być nie mogło.
Spojrzałam na złoty zegarek, który znajdował się na mojej lewej dłoni i sprawdziłam, która jest godzina. Wskazówki wskazywały, że jestem spóźniona już dziesięć minut. No cóż, bywa.
Zauważając toaletę, ruszyłam w jej stronę. Zanim jednak weszłam, rozejrzałam się dookoła, a potem spokojnie zniknęłam za drzwiami damskiego WC.
Położyłam torebkę obok umywalek i zaczęłam w niej szukać potrzebnej rzeczy.
-Mam cię- uśmiechnęłam się.
W dłoni trzymałam paczkę papierosów, oczywiście teraz przydałoby mi się coś mocniejszego, ale w końcu mamusia próbuje mnie nauczyć, że powinno się doceniać to co ma. A ja to właśnie robię, prawda?
Musiałam ukrywać tą paczkę, jakby była czymś nielegalnym. Nie wiedziałam co matka i jej osiłek widzieli złego w tym, że paliłam. Matka nie zauważała wcześniej innych, jej zdaniem bardziej szkodliwych substancji,  teraz próbowała grać idealnego rodzica. 
-To się kurwa, trochę spóźniła- mruknęłam wkładając papieros do ust.
Wyciągnęłam z kieszeni moją komórkę i po raz etny wybrałam numer mojego ojca. Jak zwykle odezwała się automatyczna sekretarka. Jako grzeczna córeczka tatusia, zostawiłam mu grzecznie wiadomość, żeby do mnie oddzwonił, a potem schowałam telefon.
Zgasiłam resztkę papierosa i wyszłam z toalety.
-Jeśli teraz mam matmę- zaczęłam i połknęłam dwie magiczne tabletki.- To na papierosie się nie skończy.

Retrospekcja

-No bardzo zabawne- syknęłam sarkastycznie stojąc w drzwiach pomieszczenia.
Spojrzałam uważnie na dziewczynę, a potem na pokój. Ja miałam z nią dzielić to coś co było mniejsze od mojej łazienki?! 
Blondynka była mniej więcej mojego wzrostu, miała krótką, blond fryzurę i zielone oczy. Była moim przeciwieństwem. 
Na twarzy nie miała ani grama makijażu, gdzie ja bez niego nawet nie wychodzę z pokoju. Patrząc na jej ubiór zastanawiałam się czy czasem nie należą one do jej babci. Naprawdę nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się to prawdą.
Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to typ kujonki i szarej myszki, która oprócz książek nie ma innego życia. Zapewne po liceum dostanie się na jedną z najlepszych uczelni i będzie studiowała nauki ścisłe. 
Tak właśnie można byłoby określić Kate, która była córką łysola. Jednak przyglądając się jej zauważyłam, że pod maską pilnej uczennicy coś ukrywa. A ja zamierzałam dowiedzieć się co takiego skrywa, jak przypuszczam, największa cnotka szkoły.
-Coś się stało?- spytała zielonooka.
-No to chyba jakieś żarty- krzyknęłam zbiegając na dół.
Patrząc na to, że miałam na sobie buty na obcasie, było to nie lada wyzwaniem. 
Matka, która rozpakowywała swoje kartony, spojrzała na mnie wyraźnie zainteresowana  i rozbawiona.
Zmrużyłam oczy i spojrzałam na brunetkę wyczekująco.
-Och, Naomi zapomniałam ci powiedzieć- udała niewinną.- Dzielisz pokój z Kate.
-Przecież to- wskazałam obiema rękami na schody.- Jest mniejsze od mojej łazienki.
Z każdą minutą poziom mojej irytacji wzrastał i tylko cudem jeszcze nie wybuchnęłam.
Kobieta spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Mogłaś o tym pomyśleć zanim zaczęłaś być narkomanką.
Myślała, że tymi słowami spowoduje, że poczuję się winna? To ona zostawiła tatę i kazał mi się tutaj przeprowadzić. To nie moja wina. A poza tym nie jestem ćpunką. 
Każdy nastolatek w stanach czasami bierze, ale to chyba nie powód by od razu wysyłać ludzi na odwyk, nie? W końcu nawet tam nie umieją upilnować wszystkich i większość nadal bierze. 
Najbardziej bawi mnie to, że nie ma tam ludzi, którzy na prawdę potrzebują pomocy. Ja nie chciałam pomocy i jej nie potrzebowałam, więc po co tam byłam?
-Nie jestem ćpunką!- no i wybuchnęłam.
-Nie?- podniosła prawą brew do góry.- Możesz mi przysiądź, że w twojej torebce nie ma nawet leków? 
Nie mogłam...
-Bynajmniej nie pierdolę się z kim popadnie!- zmieniłam temat.
Wściekła wróciłam do pokoju i sięgnęłam po torebkę. Wyciągnęłam torebeczkę z białym proszkiem i portfel. Rozsypałam proszek na biurku i kartą kredytową wyrównałam. Zwinęłam banknot w rulonik i wciągnęłam biały pył.
-Wiesz, że nie musisz tego robić?- spytała blondynka.
Usiadłam na krześle i odrzuciłam głowę w tył. Przymknęłam oczy.
-No jasne- zaśmiałam się.- Ale co to za życie bez zabawy? To lepsze niż seks, a na razie nie mam wystarczającego kandydata do łóżka.
Dziewczyna zamilkła. Może to nawet lepiej, że mam razem pokój. Prędzej dowiem się co ukrywa cnotka i to wykorzystam.

Koniec retrospekcji

Kilka minut później odnalazłam salę i weszłam do środka. Przy tablicy stał jakiś rudy chłopak i rozwiązywał zadanie z... matmy. A jednak, mogło być gorzej.
Obok biurka siedziała kobieta, na oko była po czterdziestce. Ciemne włosy miała upięte w wysokiego koka, a błękitna bluzka podkreślała kolor jej oczu. Nauczycielka spojrzała na mnie widocznie wkurzona.
-Ty jesteś...- zaczęła.
-Grey- odparłam chłodnym tonem.- Naomi Grey.
Kiwnęła głową.
-Siadaj- wskazała ławki.
Wywróciłam oczami i ruszyłam do ostatniej ławki pod oknem. Rzuciłam torebkę na krzesło i usiadłam na drugim. Wyciągnęłam potrzebne rzeczy i podpierając głowę jedną ręką zaczęłam udawać, że rozwiązuje równania. Tak naprawdę bazgrałam coś w zeszycie kompletnie nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia zebranych. Jeśli ktoś myślał, że z uśmiechem na ustach zacznę się przedstawiać, to się grubo pomylił. Nigdy nie zależało mi na kontaktach z ludźmi, a raczej na zabawie. Pewnie dlatego zaliczyłam się do elity tamtej szkoły. No bo któż inny niż elita najwięcej czasu spędza w klubach? Nikt.
-Grey!- usłyszałam podniesiony głos nauczycielki.
Zmarszczyłam brwi.
-Tak?- spojrzałam kobiecie prosto w oczy.
-Zadałam ci pytanie- kobieta zaczęła się irytować.
-Jaka szkoda, że pani nie słuchałam- zrobiłam niewinną minę i wzruszyłam ramionami.
-Po lekcji pójdziesz do dyrektora- nakazała.
-Z miłą chęcią, ale mam takie małe pytanie- ułożyłam dwa palce w geście pokazując jak małe jest to pytanie.- Czy aby pan dyrektor jest przystojny? 
Po klasie rozniósł się cichy chichot, a kobieta mało nie wybuchnęła. Rzuciła mi tylko ostrzegawcze spojrzenie i upominając innych uczniów powróciła do lekcji.
Wygodnie oparłam się o krzesło i nawet nie ukrywałam, że lekcja mnie nie interesuje. Po prostu byłam by mieć tylko obecność.
Gdy dzwonek zakończył lekcje, wyszłam jako jedna z pierwszych. Skierowałam się w stronę sekretariatu, gdzie dostałam upomnienie od dyrektora. Grzecznie przeprosiłam i obiecałam, że to więcej się nie powtórzy.  
Na następną lekcję, którą okazał się angielski, również się spóźniłam. Ta. Weszłam do sali i jedyne wolne miejsce było obok Kate. Wzniosłam oczy ku niebu i usiadłam obok blondynki.
Po kilku minutach dziewczyna podsunęła mi karteczkę.
"Słyszałam o matmie. Nie lubię tej baby"
Spojrzałam zaskoczona na blondynkę. Ta wzruszyła tylko ramionami i powróciła do lekcji. 
Mimo wszystko i tak była kujonką, a ja będę musiała siedzieć z nią w ławce pięć dni w tygodniu, zawsze na drugiej lekcji. Dodatkowo po matmie.
Tak, skaczę ze szczęścia.
I jak tu nie palić?
------------
Pierwszy rozdział dodany. Jest trochę krótki, ale kolejny postaram się by był dłuższy.
Czekam na wasze opinię.
Do napisania





 

sobota, 3 maja 2014

Prolog

Stanęłam w drzwiach mojego pokoju i zmrużyłam oczy. Wyszłam na korytarz, spojrzałam na drzwi, a po chwili ponownie byłam w swoim pomieszczeniu. Tyle, że... ono było puste. Naprawdę puste. Jedyne co pozostało to komoda i łóżko. Obróciłam się w okół własnej osi i przymknęłam powieki.
Kiedy je otworzyłam, nadal było pusto. Pokręciłam głową i powoli wyszłam z pokoju.
-Musisz przestać ćpać- mruknęłam do siebie.- Odwyk w ogóle nie pomógł.
Zeszłam na dół i wylądowałam na ziemi potykając się o coś. 
-Kurwa mać- warknęłam i odwróciłam głowę, by dowiedzieć się co było przyczyną mojego upadku. 
Powoli wstałam i zaciekawiona podeszłam do jednego z pudeł, które tam stały. Otworzyłam je i znalazłam zgubę. W kolejnych także znajdowały się moje rzeczy. W myślach przypomniałam sobie jaki jest miesiąc i będąc pewna, że jest środek roku szkolnego zastanawiałam się, co tu robią wszystkie moje rzeczy.
Największym jednak zaskoczeniem było odkrycie, że nie tylko mój pokój jest w tych pudełkach. Kosmetyki, ciuchy i inne rzeczy mojej mamy także tam były.
Zdezorientowana rozejrzałam się w poszukiwaniu naszej gosposi, której od mojego powrotu nigdzie nie było. Po chwili usłyszałam zgrzyt przekręcanego kluczyka i zobaczyłam jak drzwi się otwierają i staje w nich jakiś facet. Na oko miał czterdzieści lat, metr osiemdziesiąt i był łysy. Spojrzałam na niego krzywo i już miałam zareagować krzykiem, gdy zza osiłka wyłoniła się drobna postać mojej mamy. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja na ten gest podniosłam prawą brew do góry. Wpakowała mnie do ośrodka na odwyk, nie odwiedziła ani razu, a teraz jak gdyby nigdy nic się do mnie uśmiecha? Nawet dla osoby takiej jak ja wydawało się to podejrzane. 
-Gdzie jest tata?- spytałam dziwnie spokojnym głosem.- I co robi tutaj ten facet?
Kobieta, która była starszą wersją mnie, ciężko westchnęła. Patrzyłam na nią z przechyloną głową. Swoje niegdyś długie, do połowy pleców włosy, zmieniła na krótką fryzurę, a brązowe pasma sięgały jej ramion. Zielone oczy, które z resztą jej zazdrościłam, wpatrywały się we mnie z niepokojem. Mama była niższa ode mnie o całe pięć centymetrów i mierzyła zaledwie metr sześćdziesiąt pięć. Stojąc obok tego osiłka wyglądała co najmniej komicznie. Oprócz tego figury mogłaby pozazdrościć jej nie jedna kobieta. 
Odziedziczyłam po niej długie nogi i gęste, ale proste kasztanowe włosy. Oczy, których zresztą nie lubiłam, dostałam po tacie, miały kolor mlecznej czekolady. Oprócz tego miałam kilka piegów, których świat nie widział odkąd skończyłam piętnaście lat i przeniosłam się do prywatnego i cholernie drogiego liceum. 
Można by rzec, że wiodłam wspaniałe życie, do pewnego dnia, którego dzisiaj nie chcę pamiętać. 
-Naomi wyprowadzamy się- ponownie z ust kobiety wydobyło się ciche westchnienie.- Od dzisiaj mieszkasz ze mną i...
Nie dałam jej do kończyć.
-Kurwa, żarty sobie ze mnie robisz?!- podniosłam ton, a osiłek tylko posłał mi groźne spojrzenie, które zignorowałam.- Gdzie, do cholery jest tata?!
Założyłam dłonie na klatce piersiowej w geście buntu. Chce się wyprowadzić? Proszę bardzo. Woli jakiegoś łysola od taty? Mam to gdzieś. Ale ja się stąd nie ruszam. Nie zamierzam się wyprowadzać z domu, bo ona tak chce. Zostaję z tatą i koniec, kropka.
-Naomi nie zachowuj się jak dziecko...- kobieta spojrzała na mnie z politowaniem. Na prawdę tak na mnie spojrzała?!
Nowy chłopak mojej matki zaczął zbierać pudła i je wynosić. Mama podeszła do mnie i dotknęła moją rękę, jednak ja szybko zrzuciłam jej dłoń. 
-Ja się stąd nie ruszam- oznajmiłam przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś niepełnoletnia. Jedziesz z nami- stwierdziła.- To już nie jest twój dom.
-Jeśli teraz pojadę, to prędzej czy później ucieknę- wzruszyłam ramionami.- Mam samochód.
-Miałaś- poprawiła mnie. Czekaj... Ona chyba nie powiedziała, że....
-Sprzedałaś moje Lamborghini?- krzyknęłam wściekła. A po chwili dodałam ciszej.- Nie zrobiłaś tego... Nie mogłaś...
Tym razem to ona wzruszyła ramionami.
-Musisz w końcu nauczyć się poszanowania dla pieniędzy i zrozumieć, że one nie są najważniejsze- oznajmiła.- Od dzisiaj jeździsz do szkoły autobusem, oczywiście do publicznej szkoły. Koniec z kartami i sklepami firmowymi.
-Żartujesz- prychnęłam.- Powiedz, że żartujesz!
Pokręciła przecząco głową.
-Tata na pewno się na to nie zgodzi- powiedziałam pewnie.
-Od dwóch miesięcy twój ojciec już nie ma nic do gadania w tej sprawie.
Zmarszczyłam brwi.
-Zdzira- syknęłam.
Kobieta uderzyła mnie w twarz.
-Wsiadaj do samochodu- jej ton był zbyt opanowany, by być prawdziwym.
Z głową uniesioną ku górze opuściłam MÓJ dom i wsiadłam do granatowego Volkswagena.
Niech nie myśli, że wygrała. Będę mieszkała z tatą czy jej się to podoba czy nie. A sprzedaż mojego samochodu nigdy jej nie wybaczę. A jeśli zabroni mi mieszkać z ojcem, już znam sposoby by zakłócić tę jej rodzinną sielankę. 

-----------
Prolog, jak prolog. Krótki. Mam nadzieję, że choć trochę wprowadziłam was w nowy świat. Nie wiem kiedy ukarzę się pierwszy rozdział, ponieważ pracuję nad zakończeniem "nienawiści". Jeśli będę miała czas, to go napiszę i od razu opublikuję.
Wiem, że to dopiero początek, ale mam nadzieję, że zaczniecie czytać i komentować moją twórczość.
Do napisania.