Wiem,
że zaczęłam biec, że chciałam uciec od podjętej decyzji.
Biegłam ile miałam sił w nogach, by być jak najdalej od
wszystkiego co jest mi znajome. Moje stopy praktycznie nie stykały
się z ziemią. Dzięki ucieczce mogłam latać i śnić. Dzięki
niej byłam bezpieczna. Nie bałam się.
Biegłam,
by uciec od życia. Ale ono upomniało się o mnie.
Nie
miałam pojęcia, w jaki sposób udało mi się dotrzeć do domu. Nie
widziałam ludzi, którzy mnie mijali. Nie widziałam drogi przede
mną. Nie słyszałam żadnych dźwięków, nie odbierałam żadnych
bodźców ze środowiska, a mimo tego nadal byłam w stanie się
poruszać. Biec. A może nie. Inaczej.
Ja
nie byłam w stanie się zatrzymać, zapomniałam jak się to robi i
zrozumiałam, że zapomniałam jak się żyje. Bo teraz. Uciekając,
próbując schować się nie byłam pewna, czy potrafiłam oddychać.
Mimo, że biegłam stałam w miejscu. Teraz to ja goniłam życie,
goniłam szanse na normalność. Lecz byłam za wolna. Za dumna,
bezkompromisowa, bezuczuciowa.
-Chcę,
byś zniknął z mojego życia- odparłam usilnie próbując znaleźć
nieistniejącą rzecz w torebce. Nie podnosiłam wzroku, nie
patrzyłam na niego. Czekałam aż odejdzie, bo ja nie byłam w
stanie tego zrobić.
-Jesteś
pewna?- spytał dziwnym, nieznanym mi dotąd tonem.
Zerknęłam
na niego. Stał w luźnej pozie, lecz dostrzegłam, że ma napięte
mięśnie. Wyczekiwał mojej odpowiedzi.
-A
czemu miałabym nie być?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie i
wzruszyłam ramionami. Zacisnęłam dłonie na rzeczy, którą
trzymałam.- Co ty sobie myślisz?!
Wyraźnie
zaskoczyłam go tym pytaniem. Nie spodziewał się go i przez moment
stracił z twarzy swoją maskę. Zaczynał mnie irytować.
Zaskoczenie jakie wcześniej mi towarzyszyło, już dawno odeszło.
Nie zamierzałam ponownie dać mu wygrać i dyktować zasady. Nikt
nie będzie mi mówił, co mam robić i jak się zachowywać. A on
właśnie to robił. Ustalał reguły, a na nich opierała się nasza
relacja. Kiedy Sharp jest w humorze, istniejesz dla niego. Kiedy nie
jest, wyrzuca cię bez podania wytłumaczenia. Jeszcze w innej
sytuacji, chce sprawować kontrole nad twoim życiem. No bez jaj!
Takie gierki to nie ze mną.
Zrobiłam
krok w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
-Sharp
ja się nie dam tak łatwo oszukać- warknęłam.- Myślisz, że
kupię tą historyjkę z podjęciem decyzji?
Przejrzałam
go. Musiałam go przejrzeć! Przecież w innym wypadku nie
wygadywałby takich głupot! Nie jesteśmy w jakimś „love story”,
do cholery.
Szturchnęłam
go palcem w klatkę piersiową.
-Oboje
dobrze wiemy, że nie jesteśmy zdolni nawet do przyjaźni-
powiedziałam spokojniejszym głosem.- Więc przestań zachowywać
się jakby ci odbiło i jakbym była dla ciebie kimś ważnym. Dobrze
wiem, że wszystko co robiłeś, było z rozkazu Matt'a.
Obróciłam
się na pięcie i nie czekając na jego odpowiedź odeszłam. Dopiero
w biegu zdałam sobie sprawę, że Czarny był dziwny. Poznałam jego
inną stronę, nie dając nic w zamian. Bo taka właśnie byłam.
-Zejdziesz na kolacje?- Kate
stanęła w progu drzwi. Ubrana była w ciemne dżinsy i bluzkę z
długim rękawem. Włosy, sięgające już jej za ramiona, spięła w
kucyk, jednak i tak kilka pasm wydostało się i teraz loki okalały
jej twarz.
-Mam jakieś inne wyjście-
burknęłam podnosząc prawą brew do góry. Zsunęłam się z łóżka
i wyszłam z pokoju tuż za blondynką. W marszu związałam szybko
włosy, wiedząc, że przydałoby się im strzyżenie.
Westchnęłam ciężko i
podciągnęłam rękawy bluzy. Udałyśmy się na tył domu, gdzie
Osiłek rozstawił stół, a matka dostawiła pięć krzeseł.
Również na stole znajdowało się nakrycie dla pięciu osób, a ja
zorientowałam się, że coś mnie ominęło. Przejechałam dłonią
po czole i rozejrzałam się w poszukiwaniu gościa, który, jak
mniemam, miał zjeść z nami dzisiaj kolacje.
Lecz nikogo dodatkowego nie
zobaczyłam. Kilka metrów od nas stała matka i rozmawiała z
Matt'em, co chwilę się śmiejąc. Trzymała w dłoniach miskę z
sałatką, a ja czekałam tylko na moment, w którym naczynie
wypadnie jej z ręki.
Spojrzałam na Kate, ale ta
wzruszyła ramionami i pokręciła głową, dając znak, że także
nie ma o niczym pojęcia.
Po chwili rozbrzmiał dźwięk
dzwonka, a ja już żałowałam, że w ogóle zeszłam na dół.
Do rodzinnej sielanki przy
obiedzie i poczuciu się jak piąte koło u wozu, zdołałam się
przyzwyczaić. Ba, nie burzyłam im tej rodzinnej atmosfery i cicho
jadłam obiad, a gdy tylko skończyłam, jak najszybciej udawałam
się do pokoju lub szłam na siłownie.
Tyle, że teraz żadna z tych
opcji nie była ani odrobinę satysfakcjonująca. Każda sekunda w
ich obecności była testem na moją wytrzymałość.
Siedziałam pomiędzy Kate, a
Nathanem i nie mogłam obiecać, że jak następnym razem chwycę nóż
do ręki, to nie trafi on w matkę. No chyba, że prędzej szlak mnie
trafi!
-Naomi- zaczęła matka i
spojrzała na mnie znacząco. Uśmiechnęła się delikatnie, jakby
skłaniała mnie do rozmowy. Nie doczekanie.
Podniosłam brew do góry
odruchowo ściskając mocniej nóż.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi,
że uczęszczasz na siłownię?
Wzruszyłam ramionami i rzuciłam
Matt'owi lodowate spojrzenie. Zdrajca.
Na Nathana nawet nie zerknęłam.
Nie miałam pojęcia co tu robi i mało mnie to obchodziło. Był
nienormalny, niezrównoważony i miał trzymać się ode mnie z
daleka.
-Tak się mną interesujesz-
syknęłam przez stół i byłam gotowa od niego odejść, ale
poczułam kopnięcie. Wywróciłam oczami i odchrząknęłam.- Wiesz,
mamo...
Zaczęłam zbyt słodkim głosem,
nie pasującym do mojej osoby i chyba każdy tutaj to zauważył.
-Pamiętasz pana McCartney'a?-
spytałam z kpiną w głosie. Wpatrywałam się w nią i widziałam,
jak wiele uczuć przechodzi przez jej twarz w tamtym momencie.
Doskonale wiedziała, co mi zrobił. Widziała w jakim stanie
wróciłam do domu, a mimo wszystko nic nie zrobiła. Bo przecież,
jak mogłoby wyjść na jaw, że sypia z kim popadnie.
Jednak nie przewidziałam
jednego. Reakcji Kate. Aż się zatrzęsła, gdy wspomniałam o tym
sukinsynie. Zacisnęłam dłonie w pięści, czując jakbym dostała
w twarz. Patrzyłam to na nią, a to na matkę. Ojciec blondynki
siedział i nie miał pojęcia o co chodzi.
Wiedziałam, że jeśli nikt
mnie nie powstrzyma, za chwilę wyjdę i zabije tego gnoja. Zabiję
go choćby nawet gołymi rękami!
-Widzisz- warknęłam do matki
cała dygocząc.- To wszystko przez ciebie!
Poczułam jak ktoś chwyta mnie
za dłoń, ale dopiero po kilku sekundach to do mnie dotarło. Nie
wyrwałam ręki z silnego uścisku Nathana, nie byłam w stanie.
Byłam zbyt zszokowana i jeśli wykonałabym jakikolwiek ruch,
mogłoby to nie skończyć się dobrze.
Powoli, bardzo powoli odsunęłam
krzesło od stołu. Podniosłam się i chwilę stałam przy stole.
Chociaż Kate udawała, że już wszystko w porządku i próbowała
zagadać innych, zmienić temat, to ja nadal miałam w głowie jej
reakcje.
Czarny okazał się pomocny i
przyłączył się do rozmowy, ściskając moją dłoń i dając mi
znak, żebym usiadła, ale nie byłam w stanie.
To była też jego wina. Gdyby
nie stanął w mojej obronie, wszystko byłoby w porządku. Ja
dałabym sobie radę. Dawałam do tej pory, ale Kate jest za słaba.
Myślałam, że szykuje coś na
mnie. Miał dokończyć to co zaczął, lecz zrobił coś gorszego.
Znęcał się nad nią, nie miałam pojęcia w jaki sposób.
-Otworzysz?- Doszedł do mnie
głos dziewczyny i zdałam sobie sprawę, że dość długo tak
stałam. Pokręciłam głową by powrócić do tego świata i
mruknęłam coś w odpowiedzi, co miało przypominać potwierdzenie.
Przeszłam przez dom do drzwi.
Chwyciłam klamkę, nacisnęłam ją i otworzyłam drzwi. Zamrugałam
kilkakrotnie i zrobiłam krok w tył, zastanawiając się, czy czasem
nie miałam jakiś omamów. Patrzyłam na osobę, która przede mną
stała i nie mogłam uwierzyć.
-Naomi, kto to?- zawołał ktoś.
Chyba matka.
-Naomi?- szepnął, jakby sam
nie wierzył, w to co widział. - Wróciłaś do nas, córeczko.
-Tata...???
O boże bwdchwduwsdjdw
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny
OdpowiedzUsuńJest! Hura hura nareszcie jest nowy rozdział! Bardzo intrygujący i nie mogę sie doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńTakże pisz szybko ciąg dalszy, wszyscy czekamy niecierpliwie!
Pozdrawiam
Joanna
Rozdział pełen wrażeń. Mam nadzieję, że Nathan zawsze będzie obok Naomi. Jestem ciekawa co McCartney zrobił Kate. Już nie mogę się doczekać następnej części.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
S.
Świetny jak zawsze ;3
OdpowiedzUsuńAle jaja! Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie powrotu ojca. Ciekawa jestem czy on wie, że matka ma nowego faceta? Widać rodzinny obiad przebiegnie jeszcze bardziej interesująco. Aż się nie mogę doczekać jak inni zareagują na jego powrót, bo chyba nikt się tego nie spodziewa. No i może wreszcie wyjaśni się chociaż ta kwestia. Może Naomi wreszcie wróci do normalności? Choć zasadniczo, co to dla niej znaczy?
OdpowiedzUsuńZadziwiająca też jest rola Nathana w życiu Naomi. Tylko on potrafi ją ochronić, powstrzymać przed głupstwem i tylko on umie na nią wpłynąć. Oj tworzyliby cudowną parę xD Mieszankę wybuchową;D Ale chyba za bardzo marzę w tym momencie;D
Pozdrawiam!:)
I zapraszam na kolejny rozdział TL;)
Kiedy kolejna?
OdpowiedzUsuńKocham <3 Kocham <3 Kocham <3
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejna czesc?
OdpowiedzUsuńCzekamy :)))
OdpowiedzUsuńdopiero dziś przeczytałam ale masakra jakaś jest w szkole tyle nauki że normalnie zdycham . U cb pewnie też nie kolorowo bo nie dodajesz . Czekam z niecierpliwością na nowy i jestem ciekawa jak matka Naomi zareoaguje jak zobaczy jej ojca
OdpowiedzUsuńPS zapraszam na dajszansemilosci.blogspot.com na nowy rozdział
Pewnie nie masz zbytnio czasiku , ale chociaz mala notke daj jak tam z kolejna czescia bedzie :)
OdpowiedzUsuń