niedziela, 6 lipca 2014

10. ADDICTION

Uzależnienie. Nie ważne czym lub kim jest. Zawsze jest niebezpieczne. Choć czasami zdaje się, że nie ma bezpieczniejszej rzeczy właśnie od niego. Rzeczywistość jest zbyt bolesna by przestać, wycofać się. Jednak potem jest za późno. I zazwyczaj nie kończy się tylko na bólu.
Chyba właśnie dlatego, tak bardzo bałam się powrotu do rzeczywistości. W moim świecie byłam bezpieczna. A mój świat był jednocześnie moim uzależnieniem.
Kolejny raz upadłam tym razem padając na prawą rękę. Syknęłam z bólu i wymruczałam kilka przekleństw. Opadłam kompletnie i teraz leżałam na plecach wpatrując się w sufit. Miałam naprawdę dość jak na dzisiejszy dzień i ten tyran dobrze o tym wiedział.
-Wstawaj- stanął nade mną i po raz kolejny wydawał się o wiele większy niż był naprawdę. Jakby w rzeczywistości nie był zbyt duży.
-Nie- chciałam założyć dłonie na klatce piersiowej, ale durne rękawice mi to utrudniały. Fuknęłam zirytowana.
-Nie? - podniósł prawą brew do góry.
-Nie, bo podobno leżącego się nie bije- mruknęłam i podniosłam ręce w geście poddania się.- Ale ja tam nie wiem.
-Ja cię nie bije...
-Tylko jesteś tyranem, który nie chce dać mi spokoju- powoli podniosłam się.
Powoli zeskoczyłam na dół i zaczęłam ściągać rękawice. Cholerne czerwone gówno przez które trudniej było mi podnieś się z podłoża. Nie wiem po co mi to dzisiaj było skoro on tylko uczył mnie stania i kroków. Jakbym była w przedszkolu. Albo nie, on to tak rozumiał, jakby uczył mnie choreografii do Jeziora Łabędziego czy jak tam to się nazywa. I żeby ktoś nie myślał, że upadłam na głowę i zaczęłam się interesować baletem. To po prostu zły wpływ Kate.
-Wracaj- jego głos nagle stracił wszelkie emocje.- Jeszcze nie skończyłem.
Prychnęłam pod nosem i zaczęłam przyglądać się moim rękawicą. Na dłoniach nadal miałam bandaże, które już nie były tak śnieżnobiałe jak w chwili gdy zawiązywano mi je na dłoniach.
-To naprawdę przykre- kiwnęłam głową z udawanym zrozumieniem.- Niszczyć ci tak plany i po prostu sobie pójść. Och, Matt na pewno nie będzie z ciebie zadowolony.
Chłopak wzniósł oczy ku górze i mogłam dostrzec jak jego usta poruszają się delikatnie. Zastanawiałam się jakimi wulgaryzmami teraz mnie, bądź tą sytuację, nazwał. Wątpiłam, żeby się modlił.
-Nikogo tam nie ma- powiedziałam jakby uświadamiając dziecko, że Święty Mikołaj nie istnieje.- Żaden dobry aniołek ci nie pomoże. Niestety, życie naprawdę bywa niesprawiedliwe.
Cmoknęłam kilka razy na potwierdzenie tych słów. Mówiąc to przyglądałam się moim paznokciom, które wręcz błagały o wizytę u kosmetyczki. Jednak dobrze wiedziałam, że gdybym tylko zrobiła je sobie idealnie, po jedynym dniu tutaj cała praca poszłaby na marne. Podniosłam wzrok na chłopaka, który wpatrywał się we mnie ze zmrużonym oczami. Zrobił krok w moim kierunku, a ja przez chwilę myślałam czy czasem nie zejdzie i nie wciągnie mnie tam siłą. Po Tyranie można wszystkiego się spodziewać. A przy okazji po tym dniu miałam nowe słowo, którym mogłam go określać. Oczywiście Czarny nadal do niego pasował.
-Powiedziałem, wracaj. Albo wciągnę cię tu siłą- warknął przez zaciśnięte zęby, a ja zaczęłam rozmyślać o pracy medium. No bo w końcu coś musiałam robić, nie? Albo i nie.
Patrząc mu w oczy dostrzegłam w nich niebezpieczny błysk, który kazał albo uciekać albo wykonać jego polecenie. Zrobiłabym to, gdybym była normalnym człowiekiem. Ale ja nie zaliczałam się do tej grupy.
-Ciekawe jak to chcesz zrobić w tych rękawicach, cwaniaczku- prychnęłam wskazując głową jego dłonie.- Bo może umiesz w tym bić, ale raczej nie wciągniesz mnie tam z powrotem. Więc do widzenia.
Wzruszyłam ramionami widząc jak Nathan zaczyna się wściekać. Może i nie było po mnie tego widać, ale byłam zmęczona. Oczywiście dzisiejszy dzień był o wiele lżejszy niż poprzednie, ale i tak miałam obity tyłek i kilka innych części ciała. A poza tym było późno. Dużo dłużej tutaj siedzieliśmy niż zwykle, a mój organizm domagał się snu, bo wiedziałam, że Kate odziedziczyła niektóre cechy po tatusiu. Rano była dla mnie tak samo bezlitosna jak jej ojciec każdego wieczoru.
-Tchórz- warknął cicho ale nie na tyle bym tego nie usłyszała.
Zatrzymałam się od razu i obróciłam. Moje dłonie sama zwinęły się w pięść jakby gotowe do ataku.
-Coś. Ty. Powiedział?!
Nie wiedziałam, że człowiek który powiedział dość jest tchórzem. Naprawdę nie miałam o tym pojęcia. Może i w innych sytuacjach tak, ale przepraszam bardzo. Mamy środek nocy, a ja nie jestem zaopatrzona w samochód, bo moja jedyna podwózka dawno zwiała, twierdząc że sami sobie świetnie radzimy.
-Może źle zrozumiałam...- zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć, bo chłopak ostro wszedł mi w słowo całkowicie zmieniając swój dotychczasowy nastrój.
-Ty wszystko źle rozumiesz- wyrzucił pełen wyrzutu jakbym co najmniej zabiła mu ukochanego psa bądź kota. Zmarszczyłam brwi.
-O co ci do cholery chodzi, co?- spytałam chłodno.- Może o to, że mam dość i jestem z tego powodu tchórzem?
Sięgnął po swoją butelkę i obrócił się w drugą stronę jednak dostrzegłam jak zaciska palce na plastiku mało go nie miażdżąc.
-Idź do szatni- podkreślił każde słowo nie patrząc na mnie.
Nie ruszyłam się. Wpatrywałam się w jego plecy oczekując wyjaśnień. Miałam gdzieś, że to tylko zwykłe „tchórz” i że wiele razy nazwał mnie już gorzej. Nikt nie miał prawa mnie tak nazwać. Do słownie nikt.
-Ogłuchłaś?! Wypierdalaj!- ryknął, a po hali rozniosło się echo jego głosu. Odwrócił się w moją stronę, a na jego twarzy była widoczna wściekłość, o ile nie furia.
Powinnam się go bać, każdy człowiek o zdrowych zmysłach w tej chwili się go bał. Ba. Inni się go bali, gdy ten nawet ich ignorował, a teraz stałam kawałek od niego gdy ten z niewiadomej przyczyny wpadł w furię i w każdej chwili mógł mnie zaatakować. Posłałam mu tylko pełne litości spojrzenie i nie mówiąc nic, obróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę szatni.
Idąc wziąć prysznic spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Kropelki potu znajdowały się na mojej skórze, a policzki były rozgrzane i miały delikatny odcień czerwieni. Zmarszczyłam brwi, gdy mój wzrok wylądował na kilku piegach będących na policzkach i nosie. Od razu ściągnęłam gumkę z włosów i dłonią przeczesałam wilgotne pasmo włosów, które po chwili opadło na moją twarz. Westchnęłam ciężko, jednak nie wiedziałam z jakiego powodu. Czy z tego, że marzyłam teraz o łóżku, ale miałam do pokonania jeszcze nie fajny spacer czy z nagłej zmiany Nathana. Nie rozumiałam o co mu chodziło i naprawdę chciałam mieć to głęboko gdzieś.
Więc nie myśl. Pamiętasz? Nie wychodzi ci to.
-Święta racja- mruknęłam i poszłam pod prysznic. I chciałam walnąć się w łeb, najlepiej o pobliską ścianę, bo zaczynałam gadać zupełnie jak Kate i to było do dupy.
Kierując się do tylnego wyjścia, którym zawsze wchodziłam jak większość, spostrzegłam, że Czarny był przy worku treningowym i zadawał mu co chwilę serię ciosów. Nie byłam pewna czy już mu lepiej, ale nie zamierzałam się przekonać. Jeszcze nie upadłam tak na głowę by dać się pobić. Po raz drugi.
Zatrzymałam się przy drzwiach i zaczęłam przyglądać się chłopakowi. Z zawzięciem na twarzy wymierzał kolejne ciosy jakby okładał prawdziwą osobę. Stał w pozycji, którą cały czas mnie uczył. Co chwilę robił krok do tyłu lub w bok i mimo że niektórzy uważaliby, że walenie w worek jest bezsensowne, ja sama przekonałam się, jak bardzo to pomaga. Jednak w brunecie widziałam coś jeszcze, coś co dostrzegłam na ringu i z tego się nabijałam. W końcu on też to robił względem mojej osoby. Widziałam coś, czego ja nie posiadam. Pasję i oddanie. To miejsce i sport było jego życiem. Moim życiem były imprezy, narkotyki i alkohol. Pozbawiona tych rzeczy nie miałam nic, choć nie chciałam się do tego przyznać, i coraz częściej czułam, że czegoś zaczynało mi brakować.
Kto nigdy nie ćpał, nie ma pojęcia jak to jest po pewnym czasie przestać brać. Choć ja byłam na poziomie, że w każdym momencie mogłam przestać, bynajmniej ja tak uważałam, każdy kto wciągnął po pewnym czasie czuł głód. Jeśli byłeś twardy i nie dałeś się aż tak wciągnąć, mogłeś jakoś go wytrzymać. Zamienić na papierosa, co w rzeczywistości nie pomagało, a tylko wmawiałeś, że sobie pomogłeś. Nie jestem wyjątkiem. Tej nocy nie umiałam spać zwijając się prawie z fizycznego bólu. To tak jakby ktoś miażdżył żołądek a przy okazji utrudniał oddychanie. Czekałam na chwilę, w której nie wytrzymam. W każdej chwili mogłam się zerwać i zacząć przekopywać cały pokój. Wierciłam się po łóżku zaciskając dłonie w pięści i mała część mojej podświadomości cieszyła się, że nie miałam nigdzie nic ukrytego. Byłam na przemian wściekła i przerażona. Potrzebowałam coś wciągnąć jak nigdy wcześniej. Pragnęłam by to się skończyło. Jednak końca nie było widać.
-Siema Naomi- doszedł do mnie zbyt entuzjastyczny głos. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się jaki idiota narażał swoje życie ( a konkretnie swoją męskość) i zamierzał zacząć ze mną rozmawiać.
Zatrzasnęłam szafkę z nie małym hukiem, który zanikł w gwarze rozmów i śmiechów. Ha. Ha. Jakoś dzisiaj mi do śmiechu nie było, zwłaszcza po tej idiotycznej nocy. Aż żałowałam, że nie zostałam z Nathanem. Może jakby mnie trochę pobił nie doszłoby do tego wszystkiego.
Patrzyłam na chłopaka wiedząc, że skądś go kojarzyłam i to nie tylko z zajęć, ale za cholerę nie umiałam sobie przypomnieć skąd.
-Nie mów, że mnie nie pamiętasz.- Uśmiech zniknął z jego twarzy i miał minę jakby w każdej chwili miała mu powiedzieć, że to żart i wiem kim dokładnie jest.
Wzruszyłam ramionami kompletnie nie wysilając się na słowa.
-Thomas?- spróbował.
-Czego chcesz- mruknęłam opierając się o szafkę i pierwszy raz chcąc by ten durny dzwonek w końcu zadzwonił.
-Pojedziesz ze mną dzisiaj.- Ta, jasne. Pomarzyć człowieku sobie możesz. To, że się nie odzywam nie oznaczy, że możesz sobie pozwalać.
-Nie umawiam się z tym samym facetem dwa razy.- nie wysiliłam się na jakiś przepraszający ton. Nawet jakbym była taka jak zwykle tego bym nie zrobiła. A dodatkowo pewnie wypowiedziałabym piękną wiązankę słów, które są podobno niecenzuralne.
Wyminęłam go i ruszyłam przed siebie.
-Mam coś dla ciebie- usłyszałam jak podąża za mną. Prychnęłam, a w tej samej chwili poczułam uścisk na ręce.
Zamierzałam wydrzeć się na pół korytarza, gdy coś znalazło się przed moją twarzą, a mnie od razu przypomniała się poprzednia noc. Widziałam przezroczystą torebeczkę z białym proszkiem w środku. Nikt nie mógł tego zauważyć, bo zasłanialiśmy ją ciałami, ale nie to było ważne. Czułam jakby mój organizm błagał, żebym to wzięła. Przygryzłam wargę i zacisnęłam dłonie w pięści jednak to było na nic. Przed oczami mogłam zobaczyć jak wysypuję zawartość, jak wyrównuję kreskę, a potem zwijam banknot w rulonik. Tak niewiele było mi potrzeba, by zaspokoić głód, by znów nic nie czuć.
-Wiem, że chcesz- szepnął mi do ucha, a po moim ciele przeszedł dreszcz obrzydzenia. Nie był wywołany woreczkiem tylko jego głosem. Tak jakby stał za blisko. Czyż to nie było śmieszne?
Już sięgałam dłonią po torebeczkę, gdy poczułam na sobie czyjeś intensywne spojrzenie. Choć całym ciałem chciałam je zignorować, nie potrafiłam. Zazgrzytałam zębami i podniosłam wzrok. Na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny kpiarski uśmiech. Sharp mógł udawać, że spoglądał na każdego obojętnym wzrokiem. Ale nie miałam halucynacji. Jeszcze.
-To jak?- blondyn znów szepnął i poczułam jakby jeszcze bardziej się zbliżył. Jego dłoń wylądowała na moim brzuchu, a ja poczułam jakby wylano na mnie kubeł zimnej wody. Odsunęłam się od niego jak oparzona mrużąc przy tym oczy. Moja martwa strefa, słaby punkt. Dobra może i nie byłam dobra w grach słownych, ale chyba każdy rozumiał o co chodzi. Nie dawałam się tam dotykać gdy nie byłam pijana lub pod wpływem. Nikt, kompletnie nikt nie mógł dotknąć mnie tam bez pozwolenia.
-Nigdy więcej nie waż się mnie dotykać- wysyczałam i usilnie próbowałam nie patrzeć na biały proszek.
-Wcześniej ci to nie przeszkadzało- wymruczał.
Przysunęłam się do niego i szepnęłam mu do ucha.
-Jesteś naprawdę kiepski w łóżku- powiedziałam.- A jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, to nawet kiepski nie będziesz, bo nie będziesz miał nic. Ale zobacz na to z innej strony. Będziesz już całkowitym Kenem jak ta lalka, zajebiście, nie?
Wpadłam do łazienki tuż po dzwonku na pierwszą lekcję. Sprawdziłam czy nikogo nie było, a po chwili wyrzuciłam całą zawartość torebki na podłogę. Szukałam czegoś, co choć na chwilę mi pomoże. Wiedziałam, że nie mam nic, ale teraz to nie było ważne. Trzymałam się żmudnej nadziei, że jednak coś znajdę. Choćby nawet głupią paczkę fajek.
Warknęłam wściekła, kiedy nic nie znalazłam. Miałam tylko paczkę miętowych gum do żucia. Uścisk w żołądku był coraz bardziej bolesny, trudniej było mi oddychać i mogłam się założyć, że na czole wystąpiły mi drobinki potu. Miałam ochotę krzyczeć, lecz jedyne co robiłam, to zaciskałam zęby na wardze. Nie zwróciłam uwagi na to, że ugryzłam się do krwi, ja tylko chciałam by to się skończyło. Wyrzuciłam do ust gumę, oparłam się o ścianę i przyciągnęłam do siebie kolana. Zamknęłam oczy i starałam się głęboko oddychać. Nie wiedziałam po co to robiłam. Na pewno nie dla matki, nie miałam osoby dla której miałabym to zrobić, więc dlaczego? Dlaczego tak bardzo się katowałam? Czy aż tak bardzo uwielbiałam ból? Czy aż tak bardzo znów chciałam czuć ból tej cholernej rzeczywistości?
-Bądź silna, Naomi- szepnęłam do siebie.- Jesteś więcej warta niż dziwka.
-----------------------------
W końcu napisałam ten rozdział. Mniejsza z tym, że wena przyszła w środku nocy. Grunt, że jest.
Mam nadzieję, że choć trochę się Wam podoba
Czekam na Wasze opinie.
Do napisania.

10 komentarzy:

  1. Super rozdział! Długi co też mnie urzekło! ^^.
    Ja czuję w kościach, że Naomi i Nathan będą razem! No nie wiem czemu, ale tak czuję, a ja najczęściej się nie mylę ;D (zwłaszcza, gdy kibicuje drużynie w piłce nożnej XD). Ale tak słodko by razem wyglądali... Chociaż to opowiadanie nie przypomina nic słodkiego, ale mniejsza z tym :P. Szkoda mi Naomi, że tak cierpi, ale nie dziwię się. Tylko sama nie rozumiem, dlaczego ona to robi. Na początku brała, bo chciała się odizolować od rzeczywistości i doskonale wie, że jeżeli przestanie, stanie się inna. W sumie ona sama też tego nie rozumie, więc nic dziwnego, że ja też XD. Jestem bardzoooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo ciekawa, co wymyślisz :D. Aż mnie zżera z ciekawości, pisz szybko NN, bo nie wytrzymam! Bardzo się ten rozdział podobał :D!
    Do poczytania! ♥
    http://put-forehead-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba, podoba :)
    Jednym słowem brawo dla Naomi, że dała radę. Zastanawiam się o co chodziło Nathan'owi.
    Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Miłego dnia :)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak ma się nie podobać? To jest świetne. Naomi staje się silniejsza i stara opanować głód na narkotyki itp. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń

  4. Hej. Na początek chciałam napisać, że rozdział jest naprawdę świetny! Bardzo mi się spodobał. Chyba najbardziej.

    Nathan faktycznie się zmienił. Co prawda, nie poznałam go na tyle dobrze, aby móc to z całą pewnością stwierdzić, ale wydaje mi się, że stał się taki, aby pomóc Naomi. Aby w końcu stała się bardziej „ludzka”. Poprzez ciężki trening chce ją wyładować z negatywnych emocji, przy okazji, tak jak to zauważyła Naomi, robiąc to, co naprawdę kocha.

    Na drugi dzień z kolei dziewczyna na dobrą sprawę stoczyła walkę sama ze sobą, gdy dostała propozycję sięgnięcia po narkotyki, ale jednak odmówiła. Postąpiła słusznie. Dzięki temu pokazała, że jest silna!
    Jeśli masz ochotę, zapraszam na pierwszy rozdział na moim nowym blogu.
    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać, że Naomi bardzo się.... stara? Chodzi mi o to, że naprawdę walczy! Zmienia się. Powolutku, ale zmienia się. Gdyby było inaczej, gdyby ani Nathan, ani Kate nie mieli na nią żadnego wpływu, z uśmiechem na ustach wzięłaby od Thomasa woreczek z narkotykami i z największą przyjemnością wciągnęłaby wszystko. Tak się jednak nie stało. To już ogromny sukces! Aż chciałoby się powiedzieć, że jestem z niej dumna!

    Rozdział pełen mądrości, mimo wszystko. Czekam na kolejny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatni raz byłam tutaj, kiedy pojawił się 5 rozdział. Wiesz co? Taka taktyka moim zdaniem jest idealna. Te ostatnie pięć notek wciągnęłam za jednym zamachem. Nie. Błąd. Co chwilka wstawałam, piszczałam z zachwytu i znowu zabierałam się za lekturę. Boże! Ja się już nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów! Mam nadzieję, że Naomi będzie silna i że Nathan jej pomoże. Wydaje mi się on być porządnym facetem. Naprawdę. Pisz szybko, błagam.

    Pozdrawiam
    Ress

    OdpowiedzUsuń
  7. I znowu przeczytałam wcześniej a z komentarzem zwlekałam...Ale tak to już u mnie jest. Bo ja zanim skomentuję, to muszę sobie cały rozdział trochę przemyśleć, ale tak czy owak już jestem! :)
    Nathan chyba ma problemy z panowaniem nad złością. I w sumie to z jednej strony mi się to podoba a z drugiej nieco niepokoi, biorąc pod uwagę że Naomi spędza z nim coraz więcej czasu. Cieszę się, że poświęciłaś mu trochę więcej uwagi bo w poprzednich rozdziałach było go bardzo mało. Poza tym współczuję dziewczynie, bo rzeczywiście przeżywa teraz katusze... W poprzednim rozdziale było, ze już tak jej świetnie bez prochów i papierosów, że aż się zaniepokoiłam bo z tego co wiem, to nie tak łatwo zerwać z nałogiem, ale na szczęście ty o tym nie zapomniałaś :)
    Na koniec jeszcze wspomnę o tym, ze czcionka jest bardzo mała i to trochę utrudnia czytanie. No i oczywiście dziękuję za komentarze u mnie i czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że dojdzie do czegoś między Naomi a Nathanem bo uważam, że byliby świetną parą :)
    sekretna

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytalam juz dawno czyli w niedziele i dzisiaj komentuje bo zapomnialam xD ale mi sie bardzo bardzo ale to bardzo podoba ten rozdzial i jestem ciekawa co sie stanie w kolejnych rozdzialach. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No, no, no!
    Naomi, jestem dumna!
    Nie mogę powiedzieć, że w tym rozdziale podobało mi się jej zachowanie, bo w zasadzie jeszcze nigdy mi się do końca nie podobało, ale jestem miło zaskoczona. W pewnym sensie rozumiem jej głód. Brała, uzależniła się i nagle rzuciła. To nie jest łatwe. Mogę to porównać do rzucania fajek, bo przez to przechodziłam. Też nie było łatwe, ale wszystko lezy w psychice i jesli wytłumaczysz mózgowi, że nie chcesz palić czy brać to nie będziesz. Widzę jak Naomi się męczy, ale jestem dumna, że nie dała się temu chłopakowi. Jestem pewna, że jeszcze kilka dni wczesniej Thomas bez problemu by ją przekonał i poszłaby z nim do łóżka za ten mały woreczek. Teraz jest inaczej. I wydaje mi się, że w pewnym sensie jest to też zasługa Nathana. Mówiąc, że Naomi jest tchórzem, nabijając się z niej i dokuczając jej wymusza w pewien sposób pewne zachowania. Obawiam się, że gdyby Nathan nie pojawił się, gdy Naomi gadała z Thomasem, to mogłaby ulec. A nie zrobiła tego.
    Jej stosunki z Nathanem są okropne, ale coś ich łączy i jestem przekonana, że ich zachowanie względem siebie się zmieni, a może nawet połączy ich jakaś więź?
    Może mam rację, zobaczymy:D
    Czekam na kolejny rozdział :)

    A w wolnej chwili zapraszam na nowość do mnie;)
    Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń